The 496 Challenge - 496km w lipcu cz.2
- Karolina
- 23 lip
- 2 minut(y) czytania
Budzę się rano i datę przeliczam na kilometry, które muszę przejść. Zasypiam z kropką postawioną za ostatnim krokiem postawionym na wyznaczonym dystansie i wiem, że na drugi dzień wstanę po to, aby ponownie iść. Teraźniejszość przybrała formę kolejnych liczb z kalendarza. Maszerują nie tylko nogi. Myśli również przemieszczają się z miejsca na miejsce. Oddają się wędrówce po ścieżkach refleksji... zadziornie kreują odważne plany... coraz śmielej patrzą w nieznaną im dal...
Poniżej wrzucam relacje z FB.
The 496 Challenge - Dzień 11,12 i 13 - 11,12,13km - 11-13.07.25
Kilometry powoli zaczynają rosnąć. Zbliżamy się do połowy projektu. Pojechaliśmy na kilka dni do Walii... dokładniej do Milford Haven, które jest położone w Pembrokeshire. Przedeptaliśmy kawałek zatoki, ale potem nie odmówiliśmy sobie wyjścia w otwarte morze. Był upał, były klify, podejścia i zejścia. I była przestrzeń w kolorze zielonym, niebieskim i błękitnym. Wszystko to zalane słońcem. Pot lał się z czoła, oczy iskrzyły, umysł wsłuchiwał się w dźwięczną muzykę fal. Szliśmy. Przystawaliśmy. Wpatrywaliśmy się w dal. Zapatrzeni, zasłuchani, zatrzymani w chwili, po prostu BYLIŚMY.

The 496 Challenge - Dzień 14,...,20 - 14,...,20km - 14-20.07.25
Zaczęło się. Przyszedł ten dzień, kiedy zacnym emocjom odpadają kolorowe piórka, a zmęczenie uczy ego pokory i łagodności. To teraz wyłazi ze mnie moje czyste, nagie JA. To teraz zaczyna się etap, kiedy droga staje się ważniejsza niż cel. To teraz wyzwanie przestaje być wyścigiem i przybiera formę niekończących się rozmów z samym sobą. Zwalniam. Nie przyspieszam. Jestem bardziej obecna w moim wyciszonym kroku, w pokonanym kilometrze. Z każdym kolejnym dniem rosnę. Chociaż mogłoby się wydawać, że będę maleć pod naporem obolałych mięśni i kurczącej się siły. Moje życie toczy się obok tradycyjnego czasu, który nie jest przeze mnie odliczany porami dnia, tylko oknami pogodowymi. Schodzę do ustawień podstawowych, do prostoty bycia, do początku. W tym punkcie spotykam CHCĘ a nie MUSZĘ. W tym punkcie kiełkują nowe pragnienia i marzenia oraz moc, aby osiągać i realizować.


Wędrówki w naszym Sankey Valley Park przeplatamy kolekcjonowaniem kilometrów w różnych zakątakch Cheshire. Przeszliśmy szlak Preston Brook to Dutton Lock, odkrywamy Weaver Way i na chwilę powróciliśmy do Whitegate, skąd poszliśmy w stronę Delamere Forest. Tereny są tak obłędnie zielone, że w głowie zrodził mi się pomysł, aby to wszystko zobaczyć jeszcze w odsłonie jesiennej... kiedy natura swoje zielone szaty będzie wymieniać na różne odcienie żółtego, pomarańczowego i czerwonego. I tak to u mnie jest z tymi projektami. Realizuję jeden, a kolejne pchają się drzwiami i oknami. Żal się zatrzymać na dłużej, kiedy tyle jeszcze jest do zobaczenia, odkrycia, doświadczenia. Motywacja do tego, aby iść DALEJ, sama się nakręca. To ma swój urok. To ma swój blask. To sprawia, że apetyt na życie w drodze staje się większy i ciężko sobie odmówić, aby nie posmakować nowego kierunku, innej ścieżki, przypadkowo napotkanych miejsc.


Preston Brook to Dutton Lock
Weaver Way: Barbridge to Audlem
Komentarze