The 496 Challenge - 496km w lipcu cz.1
- Karolina
- 15 lip
- 6 minut(y) czytania
Za nami 10 dni z tym wyzwaniem. Wszystko zaczęło się 1 lipca, kiedy budzik zadzwonił rano o 3 30. Z domu wybiegłam w pośpiechu. Byłam cała w nieładzie. Rozgorączkowana pędziłam na plażę. Chciałam zdążyć. Chciałam zobaczyć POCZĄTEK. Chciałam z przytupem otworzyć nowy rozdział kolejnej powieści. Postawić dużą literę. Napisać pierwsze słowo... WSCHÓD słońca.
Poniżej wrzucam relacje z FB.
The 496 Challenge - Dzień 1 - 1km - 01.07.25 START
W maju zrobiliśmy Milion Kroków. Projekt ten zadedykowałam polskiej stronie ŻYCIE WARTE JEST ROZMOWY. W czerwcu wydeptaliśmy 500 000 kroków. Te spacery zrobiliśmy dla siebie. W lipcu rozpoczynamy wyzwanie przejścia 496km w ciągu 31 dni. Te kilometry dedykujemy SAMARITANS, angielskiej organizacji charytatywnej, która wspiera osoby znajdujące się w trudnej sytuacji emocjonalnej, i ludzi, którzy zmagają się z myślami samobójczymi.

Tak wyglądał wschód słońca dzisiaj rano w Bacton. Budzik wyrwał mnie ze snu o 3 30 rano. Wyskoczyłam z łóżka. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam, że niebo ma już lekko czerwonawy kolor. Pomyślałam, że kurde nie zdążę. Spodnie od pidżamy zmieniłam na te szlakowe. Włożyłam bluzę, buty i wyleciałam z domu. Zaspana, niedomyta, niedoczesana, pędziłam w kierunku plaży. Kiedy dotarłam na miejsce, ujrzałam budzący się wschód i wciąż otulony nocą zachód. Skierowałam krok ku morzu. Fale uderzały o brzeg. Zaczęłam robić pierwsze zdjęcia. Po chwili uświadomiłam sobie, że zapomniałam o porannym siku. Nic... jakoś będzie trzeba się wstrzymać z toaletą. Wpatrywałam się w horyzont. W jego zmieniającą się kolorystykę. Adam doszedł do mnie po chwili. Wspólnie przyglądaliśmy się spektakularnemu widowisku na niebie. Z każdą kolejną minutą napięcie rosło. Piękno rozlewało się po coraz szerszej przestrzeni. Intensywnie wypatrywaliśmy słońca. Kiedy zaczęło się wychylać znad morza, odebrało nam mowę. Zachwyt wypełnił nas od środka. Urok chwili rozlał się po wszystkich komórkach. Moment. Jeden jedyny. Niepowtarzalny. Oczywiście będą kolejne wschody słońca, ale nie w takich samych okolicznościach.
Po sesji zdjęciowej, której nie było końca, wróciliśmy do domu. Nadrobiłam zaległości higieniczne i pojechaliśmy na szlak. Na dzisiaj mieliśmy do skolekcjonowania pierwszy kilometr. Nam tych jednych kilometrów uzbierało się ponad 25. Idąc przed siebie, wciąż unosiłam się na skrzydłach porannego doświadczenia. Zmęczenie i niewyspanie nawet nie dochodziły do głosu. Myśli krążyły wokół magi budzącego się dnia.
Każdy poranek to nowy rozdział książki zwanej ŻYCIEM. Jeśli ktoś ma potrzebę ZACZĄĆ OD POCZĄTKU, to można to zrobić od poziomu morza. Tak jak słońce powoli budzić się, przeciągnąć po nocy, i bez pośpiechu wspinać się ku górze. Nie trzeba nigdzie pędzić. Nie trzeba się ścigać. Nie trzeba niczego udowadniać. Wystarczy wstać. Pobyć ze sobą. Porozglądać się dookoła. Poczuć swoją wrażliwość.
The 496 Challenge - Dzień 2 - 2km - 02.07.25
Wczoraj nasze 2km przedeptaliśmy w szarych, ponurych, troszkę mokrych okolicznościach pogodowych. Nasza droga prowadziła przez lasy i wydmy. W oddali było słychać szum morza. Niewiele się na tym odcinku działo, ale w sercu i tak biła radość. Iść... iść z wiatrem, deszczem, śpiewem ptaków, kołyszącymi się drzewami... iść i stawać się drogą, krokiem, chwilą... iść, niewiedząc kogo albo co się spotka.

Wiem, że są osoby, które chętnie by połaziły, ale nie mają Z KIM... które chętnie by coś stworzyły, ale nie wiedzą JAK... które chętnie by się podzieliły pięknem swojego regionu, ale nie wiedzą PO CO.
Proponujemy wykorzystać nasz The 496 Challenge. Przyłączyć się do nas. Wystarczy podejść do drzwi, otworzyć je i wyjść. Nie ważna jest ilość dni wykorzystana na chodzenie. Nie ważna jest ilość pokonanych kilometrów. Nie ważny jest czas. Liczy się przyjemność z łażenia. Liczy się ruch. Liczy się działanie.
Iść z nami i stać się częścią projektu The 496 Challenge to dzielenie się swoim światem i życiem z innymi. Prześlij do mnie fotki z ulubionych miejsc, ze szlaków, ze spontanicznych wędrówek. Napisz CZYM DLA CIEBIE JEST ŻYCIE. Te materiały będę wplatać w posty, dzięki czemu będą bogatsze, mocniejsze, silniejsze w swoim przekazie.
O wspólnym chodzeniu pomyślałam z kilku powodów...
Każde zdjęcie to jak otrzymana widokówka, która wywołuje uśmiech na twarzy. Rozmowy o życiu są niezwykle interesujące i warte każdej wolnej chwili. Robienie coś wspólnie to szansa, aby zainspirować innych do myślenia w kierunku, w którym DZIEŃ JEST MOŻLIWOŚCIĄ, dla której warto iść DALEJ.
The 496 Challenge - Dzień 3 i 4 - 3km i 4km - 03-04.07.25
Jest łatwo, miło i przyjemnie. Pogoda rozpieszcza. Mijane miejsca cieszą oko i chwytają za serce. Droga regularnie rozczula swoim urokiem.
Trzy kilometry przeszliśmy na odcinku Burnham Overy Staithe - Thornham. Towarzyszyła nam wijąca się rzeka, wzdłuż której ciągnął się niekończący wał. I można by powiedzieć, że nuda była, ale nie... Tym razem krajobrazowo się działo. Rozległe pola zasiane zbożem... łąki z makami, chabrami i dmuchawcami... urocze wioseczki... łodzie, łódki, żaglówki...
Następnego dnia podjechaliśmy na plażę Horsey Gap. Idąc w stronę Sea Palling, liczyliśmy na kolejne spotkanie z fokami. W tym terenie są ich całe kolonie. I znowu błękit nieba, ciepłe promienie słoneczne, morze, w którym pływały sobie foki szare. Maszerując przed siebie, spotkaliśmy jedno stado, potem drugie. Przysiedliśmy na chwilę, aby pobyć z żywiołem i dziką naturą.

To dopiero początek The 496 Challenge. Jeszcze człowiek nie zacznie iść, a już może wracać. Ale... ale doświadczenie uśmiecha się pod nosem. Ono wie, że cała ta zabawa nabierze poważniejszych kształtów.
Osoby, które chcą się dowiedzieć, kto jest twórcą The 496 Challenge, czym taki projekt się je, i jak to wyglądało rok temu, kiedy po raz pierwszy podjęłam się tego wyzwania, zapraszam na blog Galeria Szlaków.
The 496 Challenge - Dzień 5,6 i 7 - 5,6,7km - 05-07.07.25
Powoli, powoli... Radośnie... radośnie. W takiej atmosferze minęły nam kolejne trzy dni z projektem The 496 Challenge.
Piątego i szóstego dnia łaziliśmy po ulubionych drogach Sankey Valley Park. Stęskniliśmy się za lokalnymi ścieżkami, które mamy na wyciągnięcie ręki. Dobrze było powrócić z odległych szlaków, poczuć domową swojskość, nadrobić zaległości z miejscowymi drzewami, czaplami i zającami.
Siódmego dnia wybraliśmy się w okolice Winsford, gdzie mieliśmy okazję poznać część Whitegate Way. Zastanawialiśmy się od jakiegoś czasu, jak wykorzystać codzienne kilometry w lipcu. Stwierdziliśmy, że część z nich wydeptamy na wybrzeżu i wejdą one w skład wędrówki dookoła Wielkiej Brytanii... część przejdziemy w okolicach naszego zamieszkania... a cała reszta posłuży nam do odkrywania Cheshire... do docierania tam, gdzie jeszcze nas nie było.

Wczoraj właśnie był taki dzień... nowy, nowiusieńki, nietknięty. Jeszcze dobrze nie wyszłam z auta, a już czułam ogromne podekscytowanie... coś na kształt emocji, kiedy bierze się do ręki nową książkę, aby ją powąchać, i dopiero potem człowiek zabiera się za czytanie. Siedem kilometrów minęło, nawet nie wiem kiedy. A szliśmy nieśpiesznie. Był czas, aby nasycić się bujną zielenią... poprzyglądać się liściom i kwiatom... powdychać zapach malin... spojrzeć krowom głęboko w oczy.
Ten niedługi spacer to dla mnie forma zatrzymania się... Odpoczynku od logistycznie zaplanowanych tras... wymagających kilometrów... presji publicznego transportu, który odjeżdża o określonej godzinie, i albo jesteś, albo czekasz, albo wracasz po swoich śladach. Lubię szlaki długodystansowe, wyzwania, mocowanie się ze sobą od czasu do czasu. Ale w biegu do mety, w zdobywaniu szczytów, w osiąganiu celów, odpoczynek, który pozwala złapać dystans, który ładuje baterie, który dopuszcza INNE do głosu, jest kluczowy.

NIE MUSIEĆ poszerza przestrzeń, gdzie widzi się wyraźniej, oddycha się swobodniej, myśli się panoramicznie.
Mnie niewiele trzeba, aby endorfiny wprowadzić w stan biesiadny z tańcem, śpiewem i uśmiechem w tle. Trochę łąk, trochę zielonych drzew, trochę pól, wiejskich dróg, wąskich dróżek, tajemniczych zakrętów, prostoty krajobrazu, pospolitej ciszy i mój dzień staje się jednym z tych najlepszejszych... jednym z tych, których nie chcę zapomnieć.
Whitegate Way to Cat's Clough - near Winsford - 7.4km; Out-and-back; AllTrails
The 496 Challenge - Dzień 8,9 i 10 - 8,9,10km - 08-10.07.25
Odkrywamy Cheshire. Na wyciągnięcie ręki mamy wyjątkowe miejsca, w których jeszcze nas nie było. Poznawanie ich, przyglądanie się im z bliska to przyjemność, zaskoczenie i niedowierzanie.
Świat skąpany jest w słońcu. Wszystko zachwyca, czasami powala na kolana, innym razem odbiera mowę. Zmysły łapczywie całymi garściami biorą coś dla siebie. Wciąż im za mało. Czują niedosyt. Chcą więcej.
Cheshire na swoich nieskomplikowanych szlakach jest mieszanką rzek, kanałów, farm, gospodarstw, pastwisk, pól, łąk, parków, lasów. Świerszcze grają swoją muzykę. Kolorowe ważki tańczą wesoło. Szkockie krowy chowają się w cieniu. A czaple korzystają z chłodnych kąpieli.

Drogi prowadzą do chmur i samiutkiego nieba. Ilość bujnej, soczystej, rozrośniętej zieleni daje wrażenie spacerowania po dżungli. Idąc zapomnianymi ścieżkami, manewrujemy między pokrzywami a kolczastymi krzakami jeżyn. Trafiając na zamknięte mosty, przedzieramy się boso przez rzekę. Nie brakuje nam pięknych widoków, krajobrazów, dla których się przystaje na dłuższą chwilę, sielskich klimatów, zabawnych atrakcji i przygód. Po powrocie do domu wszystko jest chowane do szuflad wspomnień.

Z każdym kolejnym dniem entuzjazm i podekscytowanie rosną. Iść przed siebie w takich warunkach, okolicznościach, w pełnym życia towarzystwie to dla mnie samo SZCZĘŚCIE.
Barnton, Weaver Navigation, Little Leigh - 11.3km - near Northwich - Circular - AllTrails
Styal and Giants Castle Woods Circular - 10km - near Wilmslow - Circular - AllTrails
Komentarze