Oczekiwania a Rzeczywistość
- Karolina
- 13 mar
- 6 minut(y) czytania
Chcąc się rozwijać, poznawać siebie i swój potencjał, iść do przodu, stawać się i wzrastać obieramy nowe drogi, wchodzimy na nieznane nam ścieżki, sprawdzamy, co jest za zakrętem. Postawienie pierwszej litery, która jest początkiem naszego kolejnego rozdziału, zawsze rodzi podekscytowanie. Wyobrażamy sobie przyszłość, którą planujemy wykreować... jej kolory, kształty, zapachy i smaki. Widzimy jak zwyciężamy i osiągamy określony cel. Cieszymy się sukcesami i możliwościami, które się przed nami otwierają. Czujemy smak niezapomnianej przygody. Rośniemy we własnych oczach. Wierzymy, że objęliśmy stery naszego życia, że wzięliśmy za nie odpowiedzialność i teraz będzie już tylko lepiej, pewniej, piękniej.

Świat się rozświetla. Z niecierpliwością czekamy na kolejne dni, tygodnie, miesiące. Zamierzamy jak autor książki, tworzyć bohatera i historię, która poprowadzi go na szczyt, gdzie jest Happy End. Konsekwentnie zapisujemy kartki życia. Z rozczuleniem dajemy się pochłonąć przestrzeni, która w wielu miejscach jest jeszcze przez nas nietknięta. Sumiennie stawiamy krok po kroku. Rozglądamy się dookoła. Wypatrujemy DALEJ. Mija czas. Zaczynamy odczuwać zmęczenie. Dogania nas monotonia i monotematyczność. Blask entuzjazmu i podekscytowania odwraca się do nas plecami. Zderzamy się z rzeczywistością, która mija się z naszymi oczekiwaniami. Efekty naszych działań nie są tak spektakularne, jak planowaliśmy. Potykamy się, upadamy, zaliczamy porażki, przegrywamy nie jedną walkę. Czujemy się paskudnie. Słabniemy. Jesteśmy rozczarowani. Wkrada się żal, frustracja, złość. Zaczynamy gubić sens tego, co zaczęliśmy budować. Wątpimy. Idealność, o której śniliśmy, staje się przybrudzona, jej zapach odpycha, jej skomplikowany kształt odstrasza. Nie tak miało być. Nasze ego jest urażone. Ma pretensje do świata, że ten nie chce współpracować, że rzuca kłody pod nogi, że przez niego pękają nadmuchane bańki mydlane.

Wyczerpani docieramy do ściany. Pragniemy wyprosić nieproszone emocje. Odprowadzić do drzwi negatywne uczucia. Nie wiemy tylko, jak to zrobić? Szukamy podpowiedzi. Szukamy rozwiązań. Szukamy wyjścia ewakuacyjnego. W końcu zadajemy sobie pytania. CZY JA NAPRAWDĘ TEGO CHCĘ? Czy to jest autentycznie moje? Czy rozpoczęta podróż miała swój początek w sercu? Czy dla niej potrafię podnieść się po upadku, zmierzyć się z własnymi słabościami, poskromić własne ego, spojrzeć w oczy własnej naiwności, wziąć się z życiem za bary, przejść przez czarny tunel, wstać z popiołu?
Bo w sumie kto powiedział, że będzie łatwo, prosto i przyjemnie... że w powietrzu unosić się będzie zapach fiołków... że ogrzewać nas będzie idealność, przyjazny perfekcjonizm, luksus i bogactwo... że otaczająca nas przestrzeń będzie zachwycać obrazami, karmić wygodą i postępem... że zawsze będziemy osiągać, zdobywać, realizować.

Od kilku lat wychowuje mnie DROGA. To na szlaku nauczyłam się, że w CHCIEĆ jest siła... w moim karykaturalnym kroku, który stawiam na nierównej drodze... w dyskomforcie, którym zajadam się kilogramami... w potknięciu, bólu, surowości i szorstkości. W tej twardej szkole jest mój rozwój osobisty, jest moje JA. Oczekiwania zamieniam na akceptację. Wędrówkę przyjmuję taką, jaka ona jest. Coraz mniej kłócę się z rzeczywistością. Nie nakładam na nią sztucznych filtrów. Nie wymyślam. Nie projektuję. Patrzę. Widzę. Nie oceniam. Idę. Zawsze mogę zmienić kierunek, w którym chcę podążać. Wybór. Decyzja. One należą do mnie.
Kiedy na szlaku upadam na kolana... łamie mnie monotonia... miesza z błotem aura pogodowa... rzygam szarością, deszczem, zimnem i wiatrem... zadaję sobie pytanie, czy CHCĘ? Czy CHCĘ REALIZOWAĆ mój projekt przejścia dookoła Wielkiej Brytanii? Czy CHCĘ poznawać, odkrywać, docierać do zakamarków świata? Czy CHCĘ być częścią czegoś, czego nie potrafię objąć wzrokiem? Czy chcę przyglądać się sobie przez pryzmat NOWEGO? Za każdym razem odpowiedź brzmi TAK. Wtedy zmęczone motyle na nowo latają i tańczą w moim brzuchu. Uczucie powrotu na właściwy kurs sprawia, że świat, który niosę na barkach, pozbawiony jest ciężaru oczekiwań. On po prostu jest. Jego drogi są proste, czyste, neutralne w swoim bycie. W tym wszystkim staję się z każdym kolejnym krokiem silniejsza i bardziej pewna siebie.

Budowanie, tworzenie, kreowanie... zmiana nawyków bądź przyzwyczajeń... opuszczanie miejsc, które znamy na rzecz nieznanego, zawsze wiąże się z oczekiwaniami. To o nie się potykamy. To przez nie nasze docieranie do celu jest niewystarczające. Zapominamy o drodze, w której jest ukryta wartość... która mówi o nas najwięcej... która nas uczy i wychowuje... pokazuje, czego naprawdę chcemy i którędy powinniśmy iść. To ona jest naszym rozwojem. Osiągnięty cel zamyka nawias i daje miejsce na otworzenie nowego. Jest przecinkiem w opowieści zatytułowanej ŻYCIE. Rzeczywistość, która w nim jest, nie jest ani dobra, ani zła. Jest NASZA. To od nas zależy, jak ją przyjmiemy, co z nią zrobimy, dokąd z nią pójdziemy? MOŻNA, WARTO a nawet TRZEBA zdjąć okulary oczekiwań i przyjąć kalejdoskopowe realia. Dać się im zaskoczyć.

Rzeczywistość rzadko idzie w parze z oczekiwaniami. Aby zrozumieć więcej, zapukałam do drzwi psycholog Joanny Wall. Pytałam... pytałam i pytałam. Ona cierpliwie odpowiadała.
Karolina Dobrzyńska: Skąd biorą się w nas oczekiwania?
Joanna Wall: Oczekiwania to taka mapa, którą tworzymy, żeby wiedzieć, dokąd zmierzamy. Powstają z naszych doświadczeń, marzeń, wartości i tego, co wpoiło nam otoczenie. Czasem to echo tego, czego nauczyła nas rodzina („musisz być silny”), czasem efekt porównań („inni mają, to ja też powinnam mieć”), a czasem zwyczajnie potrzeba poczucia kontroli nad własnym życiem.
Karolina: Jak ze sobą rozmawiać, kiedy oczekiwania rozpadają się w zderzeniu z rzeczywistością?
Asia: Przede wszystkim – nie jak z wrogiem. Bez obwiniania, że coś poszło „nie tak”. Warto mówić do siebie tak, jakbyśmy mówili do przyjaciela, który właśnie stracił coś ważnego: „Wiem, że to boli, ale to nie znaczy, że jesteś bezwartościowy/a. To tylko znaczy, że rzeczywistość potoczyła się inaczej, niż myślałeś/aś. I to jeszcze nie koniec historii.”

Karolina: Czym się podeprzeć, aby ułożyć sobie świat na nowo, taki, gdzie oczekiwania i realia mają zbiór wspólny… taki, w którym można iść dalej po swojemu?
Asia: Warto oprzeć się na tym, co jest prawdziwe, nie na tym, co miało być. Co teraz masz? Jakie masz zasoby? Jakie są Twoje wartości – nie te oparte na wyniku, ale na sposobie życia? Może Twoje oczekiwania mówiły: „Muszę mieć idealny związek”, ale Twoja rzeczywistość pokazuje, że to nie związek Cię definiuje, tylko sposób, w jaki budujesz bliskość z ludźmi.
Karolina: Co mówią o nas nasze własne oczekiwania?
Asia: Mówią o tym, co dla nas ważne. O tym, czego pragniemy, co boimy się stracić, co nas napędza. Oczekiwania potrafią być jak list do samego siebie z przeszłości – pokazują, kim chcieliśmy być, zanim rzeczywistość dopisała własny scenariusz.
Karolina: Czy oczekiwania warto zmienić i czy dzięki temu łatwiej się żyje?
Asia: Oczekiwania nie są wyryte w kamieniu – można je korygować jak GPS, który aktualizuje trasę, gdy droga jest zamknięta. Łatwiej się żyje, gdy zamiast trzymać się kurczowo jednej wersji przyszłości, umiemy dostrzec różne możliwe ścieżki i elastycznie dostosować się do tego, co życie przynosi.
Karolina: Czy wraz ze zmianą oczekiwań tracimy kawałek siebie?
Asia: Tylko jeśli utożsamiamy się wyłącznie z jedną wersją siebie. Jeśli myślimy: „Jestem tylko wtedy wartościowy/a, gdy spełnię swoje oczekiwania”, to ich zmiana może boleć jak utrata tożsamości. Ale jeśli pozwolimy sobie na ewolucję, na dostrzeganie, że wartości można realizować na różne sposoby – wtedy nie tracimy siebie, tylko dojrzewamy.

Karolina: Kiedy oczekiwania kruszą się w pył i codzienność zwycięża, to czy jest to twarda lekcja, która wychowuje? Czego możemy się nauczyć o sobie?
Asia: To jest lekcja, która pokazuje, jak radzimy sobie z rozczarowaniem. Czy traktujemy je jak koniec świata, czy jak punkt zwrotny? Czy potrafimy zobaczyć w nim coś więcej niż stratę – na przykład szansę na nowe?
Karolina: Czy popękane oczekiwania obnażają nas i zawstydzają?
Asia: Mogą. Bo często mylimy „moje oczekiwania się nie spełniły” z „to moja wina, że nie jestem wystarczająco dobry/a”. A to nie to samo. Oczekiwania to scenariusz, a życie to teatr improwizowany – nie zawsze wszystko idzie według planu, ale to nie znaczy, że sztuka nie ma sensu.
Karolina: Dlaczego podeptane oczekiwania bolą? Z czym najtrudniej nam sobie poradzić?
Asia: Boli głównie to, że tracimy iluzję kontroli. Że nagle okazuje się, że nie mamy gwarancji na to, co miało być pewne. Najtrudniej poradzić sobie z tym, że trzeba na nowo nauczyć się ufać sobie i światu – mimo że rzeczywistość pokazała swoją nieprzewidywalność.
Karolina: W jaki sposób wpływają na nasz rozwój różnice między oczekiwaniami a rzeczywistością?
Asia: Jeśli potrafimy je przyjąć jako lekcję, a nie wyrok, to uczą nas elastyczności, odporności psychicznej i nowych sposobów patrzenia na siebie i świat. Pokazują, że czasem to, co się nie wydarzyło, otwiera drzwi do czegoś, czego wcześniej nawet nie braliśmy pod uwagę.
Podsumowując:Oczekiwania same w sobie nie są złe – są naturalne. Ale jeśli trzymamy się ich zbyt kurczowo, mogą sprawić, że przegapimy życie takim, jakie naprawdę jest. Czasem najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić, to zamiast rozpaczać nad popękanym szkłem, spróbować zobaczyć, co jeszcze można z niego stworzyć.
Karolina: Dziękuję :-)
Joanna Wall - polski psycholog
https://www.psychologwall.com/
https://www.facebook.com/psycholog.wall/
https://www.instagram.com/polski_psycholog_joanna_wall/?hl=en-gb
Źródło zdjęć
VINCENT VAN GOGH
Commenti