500 000 Kroków w Czerwcu
- Karolina
- 17 lip
- 2 minut(y) czytania
Po zrobieniu miliona kroków w maju, w głowie nie chciała się zmieścić myśl, że to już koniec, że teraz należy powrócić do czterech ścian i oddychać domem, pracą, codziennością. Przed oczami stanęła mi scena z filmu The Salt Path, kiedy Raynor, podczas kiedy jej mąż Moth jeszcze spał, podeszła cicho do okna, delikatnie je uchyliła na tyle, na ile było to możliwe, i wsunęła nos w niewielką szczelinę, aby pooddychać powietrzem, wiatrem, wolnością. Potem wystawiła rękę, aby dotknąć niewidzialne, aby ciało poczuło podmuchy przestrzeni, aby chociaż odrobinę otulić się zewnętrznym światem.
Kiedy człowiek rozsmakuje się w chodzeniu po szlakach i wykorzystuje każdą wolną chwilę na bycie w drodze, to dom, który jest schronieniem, bazą, miejscem, w którym można odpocząć i zregenerować siły, staje się również więzieniem o kształcie komfortu. Poza tymi osobistymi murami, które są wypełnione prywatnością, sentymentem, ciepłem, jest nieznane, które przyciąga do siebie jak magnes.

Przez ostatnie lata wydreptaliśmy ogromne kilometry i pokonaliśmy długaśne odległości. Geny Nomadów rozrosły się w nas, przejęły kontrolę nad nami i ciągną nas w świat. Oddychamy krokiem. W towarzystwie natury, jej barw, zapachów i dźwięków łagodniejemy, rozplątujemy posupłane myśli, wypełniamy głowę, serce, duszę energią, brakiem granic, odwagą spoglądania w nieodkrytą dal.
Gdy kończyliśmy wyzwanie z Milionem Kroków i już myśleliśmy o tym, aby w kolejnym miesiącu wydeptać 500 000 Kroków, myślałam, że to jakaś fanaberia, dziwactwo, niedorzeczność... że zamiast stawać się drogą, należy zejść z obłoków na ziemię i twardziej po niej stąpać. Teraz kiedy idę trzeci miesiąc, tym razem z The Challenge 496, myślę o tym, aby na tej mojej drodze wzrastać. Spróbować sięgać po coś, czego nigdy nie miałam... robić rzeczy, których nigdy nie robiłam.

500 000 Kroków w Czerwcu to wiele rozmaitych terenów z dodatkiem lasów, pól, łąk, gór, rzek i mórz... to wyjątkowe chwile i momenty... to wciąż kolorowe kwiaty zachwycające soczystością i intensywnością barw... to bujna zieleń rozgoszczona na dróżkach i ścieżkach... to wpatrywanie się w dal, w górę, w dół... to horyzont, błękitne dziury w ponurym niebie, chmury opowiadające swoje historie i nasze buty dotykające różnych powierzchni... to wyklute z jaj pisklęta, maleńkie, puszyste, poznające swój niewielki świat... to wschody i zachody słońca.

500 000 Kroków w Czerwcu to nie tylko cud, miód i orzeszki... to skurczony czas dnia... codzienny marsz często po tych samych drogach... to negocjacje z NIE CHCE MI SIĘ... to powtarzalność, która nudzi... rutyna, na którą się patrzy wymownym wzrokiem... nadmiar i potrzeba odpoczynku... złapania oddechu.
Byliśmy pewni, że połowa miliona to luzik i pełen relaks. Nie doceniliśmy przeciwnika. Ale teraz. Z perspektywy czasu. Kiedy patrzę na wybrane z tego okresu zdjęcia, wszystko się we mnie uśmiecha. Wspomnienia przyjemnie rozlewają się po całym ciele. Mruczą sobie z zadowoleniem. Z lekkim niedowierzaniem przyglądają się pięknu, które towarzyszyło nam podczas stawiania nogi za nogą. Ja sama mam problem ubrać w słowa uczucia i emocje, które się we mnie budzą, gdy przyglądam się zdjęciom. Każda fotka to nie tylko obrazek... to zatrzymanie się, uważność, uchwycone mocniej bijące serce, złapana wrażliwość na prostotę, fragment życia nie tylko mojego...




















Komentarze