The deepest breath - film - Netflix
- adamdob02
- 13 lis 2023
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 2 sty 2024
Uwielbiam czytać książki, oglądać filmy, wywiady i wystąpienia, które opowiadają o ludziach z pasją, o ludziach, którzy kochają to, co robią.
Ciekawi mnie, jak odkryli swoją "pestkę"? Jakie były początki ich życiowej przygody? Ile musieli z siebie dać, aby realizować swoje marzenia?
Staram się, między wierszami, wysupłać, co ich motywuje, inspiruje, pcha do przodu. I oczywiście karmię się ich energią, radością, determinacją.
Ci pozytywnie zakręceni ludzie, którzy mają w sobie odwagę, aby iść tam, gdzie chcą, pokazują mi, że samorealizacja i rozwój to sens, na którym można postawić swój świat.
Pozwalają wierzyć, że warto jest inwestować w swoje egoistyczne pragnienia. Umacniają przekonanie, że zachowanie siebie w sobie to największe szczęście. Przeprowadzają mnie przez furtkę, gdzie życie smakuje niestandardowo.
Nie oznacza to, że dni z pasją są pozbawione upadków, ran i łez. W nich też jest miejsce na zwątpienie, ciemność i dotykanie dna. Ale szybciej się wstaje z kolan, blizny się ładnie wchłaniają, a wilgotne oczy ponownie nabierają blasku. Zwątpienie ustępuje miejsca nadziei, ciemność zostaje zalana jasnością, a dno staje się świetną trampoliną, od której można się odbić. Gdy na horyzoncie jest cel, w głowie ganiają się marzenia, a w brzuchu latają motyle, to człowiek nie chce się zatrzymywać. Chce brać z życia garściami, chce iść, osiągać, budować, tworzyć.

"The deepest breath" wywołuje we mnie wzruszenie, jak tylko sobie pomyślę o tym filmie. Nie pływam, nie uprawiam wodnych sportów, nie nurkuję i jakoś mnie nie ciągnie do tych wszystkich rzeczy. Ale w tym dokumencie chodzi o historię, która mnie wessała. Przeplatają się dwa wątki. Najpierw Alessia Zecchini, mistrzyni freedivingu, która od najmłodszych lat wiedziała, kim chce zostać, kim chce się stać, co chce osiągnąć, co jest jej celem. Potem Stephen Keenan, któremu daleko jest do WIEDZIEĆ. On szuka, podróżuje, smakuje, stara się znaleźć siebie i odkryć swoją drogę. Losy tych dwojga się spotykają. Wspólnie osiągają, zdobywają, zwyciężają. I kiedy chce się powiedzieć, że jest pięknie i chwilo trwaj, Stephen ginie w głębinach oceanu, ratując Alessie i stając się bohaterem. Oniemiałam. Zostałam ze szklanymi oczami. On, człowiek, który wiele lat szukał swojego miejsca, który znalazł swoją pasję i powołanie, który zaczął czerpać z życia, co najlepsze, po prostu zginął w wyniku swojej heroicznej decyzji.
Film oglądałam również z perspektywy rodzica. Ojcowie głównych bohaterów opowiadają, jak musieli się odnaleźć w roli rodzicielskiej tak specyficznych dzieci. Tato Alessi musiał zaakceptować sport, który wybrała i nauczyć się żyć z tym, że jego dziecko może zwyczajnie nie wypłynąć na powierzchnię wody. Natomiast dla taty Stephena wyzwaniem było zmierzenie się z pustką i zagubieniem syna. Słuchałam obu panów uważnie. Jeden z nich musi zaakceptować fakt, że ktoś oddał swoje życie, aby jego córka mogła dalej żyć. Drugi z nich musi unieść ciężar straty dziecka, które zdecydowało uratować życie kogoś innego.
I jeszcze trzeci element. Pasja. Ale taka na granicy życia i śmierci. Pasja niebezpieczna. Pasja z ogromnym egoizmem w tle. Nurkowanie na wdechu bez opcji zaczerpnięcia tlenu z butli. Wygląda to magicznie. Schodzenie w dół, w przestrzeń, która nie ma granic, do miejsc niedotkniętych. Pustka, wolność, cisza, skupienie. A potem powrót ku górze, ku światłu, ku słońcu i błękitnemu niebu. I widać już powierzchnię wody, i jest już blisko, ale płucom brakuje powietrza i człowiek traci przytomność, umiera na kilka chwil. Patrzę na martwe oczy, martwą twarz. Ratownicy reanimują. Udaje się. Człowiek powraca do świata żywych.
Gdy się na to patrzy, siedząc sobie wygodnie na kanapie, to cały ten sport wydaje się być absurdalny i abstrakcyjny. Ale Ci ludzie widzą to inaczej. Oni w głębinach poznają siebie. Tam uczą się ciszy i spokoju. Tam jest ich prawda. To danie sobie prawa do własnej prawdy inspiruje.





Komentarze