top of page

The Coast to Coast Walk: St Bees - Robin Hood's Bay - 297km – 06/10.2021 cz.2

  • adamdob02
  • 26 paź 2023
  • 3 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 27 gru 2023

Przez kolejne tygodnie, gdy pogoda i czas pozwalały, kontynuowaliśmy projekt Coast to Coast. Nasza kolejna wyprawa to kolejne zwariowane pomysły. Ja, lat 43 i Adam lat 51. Wymyśliliśmy sobie, że jak mamy jechać sporo kilometrów na szlak, pogoda ma być słoneczna, tereny mają być wyjątkowe, to warto by było zostać na noc i skupić się na trasie, a nie na dojazdach. Wtedy byliśmy na etapie, że na jedną noc nie opłaca się wynajmować pokoju, więc pojawiła się propozycja, że przenocujemy w aucie. Przecież wędrowniczki śpią na dziko. Niewygody są wpisane w szlak. Niestandardowy nocleg tylko doda przygodzie uroku. Poza tym, że co... że w naszym wieku nie wypada, że nie pasuje, że nie mieści się w normie? Adam za młodego na nie jednej górskiej wyprawie był i na nie jednym spływie kajakowym bywał. Ja obozy i rajdy harcerskie mam za sobą. Duch warunków polowych wciąż w nas istniał. A że w domu nie mieliśmy namiotów to padło na auto, jako miejsce noclegowe. Sami byliśmy zaskoczeni naszą wyobraźnią. Uśmiechając się, pakowaliśmy plecaki na szlak.

ree

Byliśmy podekscytowani. Tak normalnie to my prowadzimy zwyczajne życie, które bazuje na krótkich dystansach praca-dom. Taki element szaleństwa był symbolem albo syndromu wieku średniego, do którego nie wiem, czy jeszcze się kwalifikowaliśmy, albo przebudzenia i dostrzeżenia, że można iść przez życie inaczej, barwniej, z szerszą gamą doznań. I tak sobotę i niedzielę spędziliśmy w towarzystwie gór. Otoczeni pustką, ciszą, widokami, które zwalały z nóg, ćwiczyliśmy nasze mięśnie oraz silną wolę.


Pierwsze kilometry to zawsze ogromna radość i wielki zachwyt, ale tak po 20km w terenie górzystym moja odwaga zmalał i już byłam mniej pewna, czy te ambitne odległości są rzeczywiście dla mnie. Ale gdy wieczorem siedziałam nad strumykiem, przede mną i za mną były góry, popijałam wino i obserwowałam zachód słońca, to życie nabierało bardziej wyraźnego smaku.

ree

Przyszedł czas na spanie w samochodzie. Sen długo nie chciał przyjść. Jak już się pojawił, to nie był spokojny. A to zesztywniałam, a to Adam chrapał, a to jakieś obce odgłosy. Gdy się rano obudziłam i otworzyłam oczy, to za szybą auta zobaczyłam szczyty górskie oraz owce. Ech... fakt, że byłam niewyspana, połamana i wyglądałam, jak ktoś by mnie pożuł, pożuł i wypluł, nie miał znaczenia. Pomyślałam, że dla takich poranków mogłabym znieść wiele.


Jak już się naprostowaliśmy, to ruszyliśmy na szlak. Szliśmy długo, nawet bardzo długo. Zdobywaliśmy szczyt za szczytem. Mijaliśmy malownicze doliny, wesołe strumyki, energiczne wodospady, lasy z imponująco starymi drzewami. Odsuwałam od siebie myśl, jak wrócimy do auta, aż w końcu stwierdziłam, że na pewno tą drogą to ja się już nie cofam. Nie udźwignę ponownego wspinania się na te wszystkie szczyty. Gdy zeszliśmy na dół, to zebraliśmy opcje. Okazało się, że całkiem blisko mamy do Grasmere, a tam są autobusy i można na raty dojechać do miejsca, gdzie zostawiliśmy auto. Tak też zrobiliśmy. No to duuuże lody. Zakup maseczek. Kawa i czekanie na autobus. Dojechaliśmy do Keswick. Gorąca czekolada i czekanie na autobus. Dojechaliśmy do Stonethwaits. Spacer do auta.

ree

Droga do domu. A w głowie myśl goniła myśl... wspomnienie goniło wspomnienie. Wydarzyło się tak wiele. Porzuciliśmy strefę komfortu. Odebraliśmy głos racjonalizmowi. Poszliśmy w kierunku spontaniczności i wolności. Odkrywaliśmy nie tylko nowe miejsca, ale również nowe zakamarki samych siebie. Wiele razy bolało, ale optymizm, uśmiech, radość i satysfakcja nas nie opuszczały. Te uczucia i emocje były najlepszą motywacją, aby iść dalej.






Komentarze

Oceniono na 0 z 5 gwiazdek.
Nie ma jeszcze ocen

Oceń
bottom of page